(Łazy) Kapiąca woda z sufitów w piwnicy, wilgoć na ścianach, brak ciepłej wody w kuchni to codzienność, z którą muszą się zmagać mieszkańcy budynku socjalnego przy ulicy Kolejowej w Łazach. Choć od oddania obiektu minęły dopiero dwa miesiące już pojawiły się pierwsze usterki. Burmistrz Łaz Maciej Kaczyński zapowiada, że część z nich będzie usunięta. Na gruntowny remont i adaptację pomieszczeń gmina wydała ponad milion złotych, ale nie zamontowano w lokalach osobnych liczników wody. Mieszkańcy –zwykle biedni ludzie- płacą więc wysokie ryczałty. Przed remontem budynek miał centralne ogrzewanie. Teraz mieszkania gmina wyposażyła w kozy jak w XIX wieku. Burmistrz Kaczyński tłumaczy, że: „gmina nie ma obowiązku montować centralnego ogrzewania”. Czyli miały być skromne lokale socjalne, a wyszły zawilgocone slumsy.
WODA KAPIE Z SUFITU
- Problemy były i są. Ludzie proszą, by coś z tym zrobić. Najważniejszą sprawą jest kąpiąca z sufitu piwnicy woda. Sygnalizowałam to jeszcze przed oddaniem budynku, który ma przecież sto lat. Fundament powinien być w miarę możliwości odkopany, zabezpieczony i zaopatrzony w izolację. Niestety nie ma studzienek deszczowych i cała woda leci prosto w ziemię. Na parterze mieszkają osoby, które mają mokre ściany. W tej chwili nie ma jeszcze tak dużego deszczu, ale jesteśmy pełni obaw, co będzie zimą – mówi Maria Stempel radna z Łaz.
Piwnica to miejsce, gdzie wody jest najwięcej. Sufit jest pokryty kroplami, dlatego oświetlenie może stwarzać zagrożenie.
- Fundamenty były izolowane, nie zrobiliśmy nic, co byłoby niezgodne z prawem. Usterki na bieżąco zgłaszamy wykonawcy; będzie musiał je naprawić – odpowiada Maciej Kaczyński burmistrz Łaz.
JEST WIĘCEJ NIEDOCIĄGNIĘĆ
W mieszkaniach nie ma osobnych liczników, istnieje tylko ogólny licznik na wodę. Koszty opłat za media są więc spore, tym bardziej, że jeśli ktoś chce mieć ciepłą wodę musi korzystać z elektronicznego bojlera. Ludzie, którzy tu mieszkają są biedni, dlatego woleliby płacić za wodę, którą faktycznie zużyją. Takiej możliwości nie ma.
Budynek, z zewnątrz bardzo piękny w środku kryje sporo niedoróbek.
- Kontakty, z których wychodzą kable, nieszczelne drzwi, felerne spłuczki w ubikacjach– wymienia Stempel.
Najbardziej wieje chłodem na parterze, gdzie zimno płynie dodatkowo z drzwi zewnętrznych.
Koszty wody i światła sięgają nawet do 500 złotych miesięcznie.
Pani Janina Legieta ma 81 lat. Jako 13-letnia dziewczynka pracowała przymusowo w niemieckich okopach w Gródku i Aleksandrowie. Teraz ma problemy z chodzeniem. Nie rozumie, dlaczego pechowo trafił jej się lokal właśnie na parterze, gdzie ściany atakuje wilgoć. Do tej pory żyła skromnie, ale jak zaznacza, rachunki zawsze sumiennie płaciła. Poprzednie mieszkanie w barakach było własnościowe i miało dosyć duży metraż. Teraz pani Janina została zameldowana na rok. Marzy, by dostać mieszkanie na wyższym piętrze:
- Mieszka mi się tu dobrze, cieszę się, ale cały czas chodzi mi o tę mokrą ścianę. W lokalach na wyższych piętrach nie ma wilgoci – mówi ze smutkiem.
Rzeczywiście wilgoci jest sporo. Przebywanie w niej na co dzień może prowadzić do wielu schorzeń takich jak reumatyzm, czy alergie. Dla starszych, schorowanych osób nie jest to najlepsze miejsce do życia.
- Mamy wodę ciepłą w łazience, ale w kuchni już nie. Kiedy chcemy pozmywać biegamy więc z naczyniami do łazienki – opowiada z niezadowoleniem w głosie pan Tomek, mieszkaniec budynku.
BEZ IZOLACJI FUNDAMENTÓW?
- Dlaczego przy podejmowaniu decyzji o generalnym planie remontu, nie brano pod uwagę izolacji fundamentów, które są bardzo stare? Nie ma również odpowiedniego odprowadzania wody z rynien dachu do studzienek deszczowych – denerwuje się Maria Stempel.
Jako wzór stawia bibliotekę miejską, gdzie nikt nie mieszka, a prowadzono przy niej prace izolacyjne fundamentów.
Władze gminy twierdzą, że zrobiły wszystko, by ludziom w pomieszczeniach socjalnych żyło się jak najlepiej.
KOZA CIĘ OGRZEJE
W każdym mieszkaniu zamontowane są piecyki, popularne „kozy”. Ponieważ część lokali jest niewielka, półki zawiesza się bezpośrednio nad nimi, co stwarza zagrożenie pożarowe.
- Przewody kominowe dymowe wykonane są z górnym wylotem, a są boczne. Obecnie zainstalowane piece typu koza nie nadają się do pomieszczeń mieszkalnych, są to piece gospodarcze – czytamy w opinii mistrza kominiarskiego, Bogusława Pardeli.
Z opinii wynika, że podobne piece nadają się np. do ogrzewania garaży.
USTERKI SĄ ZGŁASZANE
- Większość z tych ludzi mieszkała wcześniej w strasznych warunkach, w lokach, gdzie w ogóle nie było łazienek. Zależało nam, by nowe mieszkania socjalne oddać jak najszybciej. W tej chwili wszystkie usterki zgłaszane są do wykonawcy. Na budynek mamy dwa lata gwarancji. Nie można oczekiwać jednak, że te mieszkania będą przypominać apartamenty. W większości trafili tu ci, którzy mieli zaległości płacowe i wyroki eksmisyjne – tłumaczy Maciej Kaczyński.
Jego zdaniem „zadyma” wokół mieszkań związana jest bardziej z kampanią wyborczą opozycyjnych radnych, którzy nawet sprawę swego czasu skierowali do prokuratury. Ta odmówiła wszczęcia śledztwa. Budynek przeszedł przez wszystkie fazy odbioru.
- Wykonawca twierdzi, że wilgoć w lokalach jest wilgocią technologiczną i jeszcze przez jakiś czas będzie wychodzić. Co do kwestii ogrzewania gmina nie ma obowiązku montowania centralnego – dodaje Kaczyński.
SPRAWDZILIŚMY: na technologię trudno zwalać
Wilgoć technologiczna dotyczy raczej nowobudowanych domów i mieszkań. Może zalegać w świeżo położonych tynkach i wylewkach. W starych budynkach powody występowania wilgoci są zwykle nieco inne niż w nowych: uszkodzone drenaże, złe odprowadzanie wody opadowej, nieskuteczne izolacje pionowe i poziome, przesiąkanie wody z ziemi do ściany. Tak czy siak dosychanie budynku może trwać nawet trzy lata. Oddawanie go z nieproszonym gościem, czyli z wilgocią z pewnością nie jest solidne. Żadna technologia nie zaleca jednak wprowadzania lokatorów do zawilgoconego budynku. Raczej kalendarz wyborczy mógłby być tu źródłem pośpiechu. Warto coś więcej zrobić przed wyborami, choćby z wilgocią. Burmistrz Kaczyński obiecuje, że wszystkie niedoróbki będą usuwanie. Tylko czy tych usterek nie za dużo? Czy nie mamy do czynienia ze zwykłym partactwem? Dlaczego część oczywistych do wychwycenia przez nadzór inwestorski usterek, muszą zgłaszać dopiero mieszkańcy?
To prawda, większość cieszy się z nowych mieszkań, bo ich wcześniejsze warunki mieszkaniowe były jeszcze gorsze. Jednak ktoś podjął decyzje, które spowodowały, że budynek jest dla ubogich mieszkańców drogi w eksploatacji (brak liczników), może być niebezpieczny. Jeżeli rację ma mistrz kominiarski, że kozy nadają się do ogrzewania garaży, a nie mieszkań, nawet socjalnych, zimą może dojść do zaczadzeń. Oczywiście, przepisy nie wymagają, żeby mieszkania komunalne miały C.O. Witajcie w Łazach XXI wieku.
Monika Polak-Pałęga













Napisz komentarz
Komentarze