W czasach, gdy polską flotę handlową zaliczano do światowych potęg, pośród statków morskich, pływających pod biało-czerwoną banderą, był drobnicowiec, dedykowany Zawierciu. Choć armada jednostek, należących do krajowych armatorów, liczyła kilka dobrych setek, statek ten wyróżniał się zdecydowanie.
Był to bowiem reprezentant pierwszej w dziejach polskich stoczni serii jeziorowców – pływających konstrukcji przeznaczonych do żeglugi na Wielkie Jeziora Amerykańskie. Docierały tam Rzeką Świętego Wawrzyńca, a że kolejne akweny na szlaku leżą znacznie wyżej niż poziom morza, więc także poprzez system śluz i kanałów. Ten śródlądowy szlak, pozwalający docierać statkom oceanicznym do 3.800 km w głąb kontynentu, powstał po trwającym cztery lata (1955-1959) i kosztującym przeszło 2 mld dolarów pogłębianiu, regulowaniu i poszerzaniu rzeki oraz budowie urządzeń hydrotechnicznych, umożliwiających „wdrapywanie” się frachtowców na wyższe poziomy.
Ekspansywna w latach 60-tych XX wieku Polska postanowiła wprowadzić swoje jednostki na nową drogę. Aby to zrealizować, opracowano projekt jeziorowców i rozpoczęto budowę statków z tej serii w Stoczni im. Adolfa Warskiego w Szczecinie. Jako pierwszy zwodowano w 1968 r. m/s „Zakopane”, po nim szły kolejno: „Zamość”, „Zabrze”, „Zambrów”, „Zawiercie” i „Zawichost”. Wszystkie zostały wyposażone we wzmocnienia przeciwlodowe oraz niewymagane na innych szlakach, tam jednak obligatoryjne, windy i kabestany cumownicze na dziobach i rufach – z automatycznym naciągiem.
Pierwszym statkiem, który przemierzył Drogę Morską Św. Wawrzyńca był właśnie m/s „Zawiercie”, który równe 40 lat temu dotarł do Montrealu i Toronto. Statek ładny i zgrabny: miał 135,2 m długości, 17,8 szerokości, 6,8 zanurzenia. W pięciu ładowniach, rozmieszczonych pod dwoma pokładami (jedną wyposażono w system chłodniczy), mógł pomieścić 5.580 ton towarów. Przewidziano również możliwość zabierania ładunku pokładowego, w tym kontenerów. Szybkie pozbywanie się frachtu ułatwiało wyposażenie jednostki w całą „baterię” bomów: od największego, o udźwigu 40 ton, przez dwa 15-tonowe, cztery 5-tonowe po 10, unoszących ciężar 2,5 t.
Poza 41 członkami załogi, „Zawiercie” zabierało na pokład 12 pasażerów. Napędzający drobnicowiec silnik diesla o mocy 7.200 KM, wyprodukowany w Zakładach im. Cegielskiego w Poznaniu na licencji szwajcarskiego Sulzera, nadawał mu prędkość 17,4 węzła.
„Zawiercie”, zwodowane we wrześniu 1969 r. (honory matki chrzestnej pełniła dr Krystyna Cyrankiewicz), było własnością Polskich Linii Oceanicznych, armatora z siedzibą w Gdyni – miasto to, w którym 26 stycznia 1970 podniesiono na statku banderę, było jego portem macierzystym. Na Drogę Św. Wawrzyńca „Zawiercie” wypływano latem – w okresie zimowym, gdy jej wody skuwa lód, kierowano je zazwyczaj na linię zachodnioafrykańską: przydawała się wtedy ładownia, chłodzona do temperatury minus 20 stopni Celsjusza.
W morskiej służbie statek spędził 24 lata. W 1993, gdy uznano, iż jest wyeksploatowany na tyle, aby ewentualna modernizacja nie mogła się opłacać, zapadła decyzja o jego wycofaniu z eksploatacji. Armator sprzedał leciwego jeziorowca na złom. W ostatni rejs „Zawiercie” wyruszyło w sierpniu 1993 - celem była plaża Alang w Indiach, znana jako jedno z największych złomowisk morskich świata. Tam, w przedsiębiorstwie o nazwie Kwality Steel Supplies, jedyny oceaniczny reprezentant Zawiercia przestał istnieć…
W 40. rocznicę dziewiczego rejsu po egzotycznym dla polskiej floty szlaku warto wspomnieć wyróżniający się szlachetną sylwetką statek. Poza wszystkim innym przecież członkowie jego załogi zostali laureatami Medalu Pamiątkowego z Okazji 25-lecia Wyzwolenia Ziemi Zawierciańskiej, ustanowionego w 1970 przez władze miasta z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Ziemi Zawierciańskiej.
Waldemar Bałda











Napisz komentarz
Komentarze